Jest 30 stycznia 2023 roku. Stoję na brzegu lasu, gdzieś pomiędzy Ciółkowem a Sokołowem. Czubki sosen kołyszą się na wietrze, a zimne powietrze wypełnione śnieżnymi drobinkami, pędzi po otwartej przestrzeni i smaga moje policzki. Nikt nie chciał towarzyszyć mi w poszukiwaniach w tę paskudną pogodę, ale uparłem się żeby tu przyjechać właśnie dzisiaj, w 155-tą rocznicę spadku deszczu meteorytowego pod Pułtuskiem. Chciałem stanąć w miejscu, w którym fragmenty rozerwanego w atmosferze meteoroidu, uderzały z impetem o zmarzniętą ziemię. Spojrzeć na okolicę skutą mrozem i spróbować wyobrazić sobie jak mogło to wszystko wyglądać na żywo.
Czytaj dalej →Rozdział X
Sarniaki
Krzyśka poznałem całkiem niedawno. Spotkaliśmy się na jednym ze wspólnych wypadów z Astrokosmo. Szybko okazało się, że jest nam po drodze: zarówno jeżeli chodzi o pomysły na następne wyprawy, jak i geograficznie, bo trasa którą jeżdżę pod Pułtusk, biegnie przez miejscowość w której Krzysiek aktualnie mieszka. Obaj szukaliśmy jakiejś sensownej alternatywy dla metody poszukiwań stosowanej przez Astrokosmo, która polega na systematycznym i bardzo skrupulatnym przeczesywaniu kolejnych fragmentów wybranego obszaru elipsy. Wykrywacz jest wtedy podkręcony do bezwzględnego maksimum, przez co wzbudza się o najmniejsze źdźbła trawy, ale jednocześnie oferuje możliwie największy zasięg. Poruszając się powoli, wzdłuż osi wyznaczonych przez rozciągnięte wcześniej sznurki orientacyjne, można w ten sposób sprawdzić dany teren niezwykle dokładnie. I chociaż ta metoda już nie raz okazała się skuteczna, to jednak nie była dla żadnego z nas odpowiednia. Zarówno ja, jak i Krzysiek, potrzebowaliśmy w poszukiwaniach nieco więcej adrenaliny, nawet gdyby miało to być kosztem efektywności. I faktycznie, na naszych późniejszych wyprawach adrenaliny absolutnie nie brakowało.
Czytaj dalej →