Po dojechaniu na miejsce i wyłączeniu silnika, uderzyła mnie wszechobecna cisza. Tak głęboka i przejmująca, że aż dzwoniła w uszach. Słońce było już wysoko i malowało na horyzoncie soczyste odcięcie pomiędzy zielenią a błękitem. Gdzieniegdzie wkradały się w ten pejzaż ciepło żółte połacie dopiero co skoszonego zboża. Ucieszył mnie ten widok, bo zanim dojechałem na miejsce, właściwie do ostatniej chwili, nie miałem pewności czy zastanę tu teren dostępny do poszukiwań. Tymczasem, chociaż był to początek sierpnia, to wiele pól było już skoszonych a nawet przeoranych. Nie mogłem sobie wymarzyć lepszych okoliczności do poszukiwań.
Czytaj dalej →